365 Dni Recenzja ebook recenzja
Blanki Lipińskiej, autorki bestsellerowej książki zatytułowanej 365 dni Blanka Lipińska pdf, wszędzie ostatnio pełno, a to za sprawą ekranizacji wspomnianej powieści, która to ekranizacja reklamowana była szumnie jako pierwszy polski film erotyczny, który można zobaczyć w kinie. Można. Ale czy trzeba? Kobiety podobno tłumnie wybrały się na ten tytuł przyciągane głównie przez włoskiego aktora wcielającego się w pierwszoplanową rolę męską. Czy mężczyźni z równie walącym sercem udawali się do kin? Nic mi na ten temat nie wiadomo. No, chyba że liczyli na to, że po seansie ich partnerki wyzwolą swoją wewnętrzną, seksualną boginię. Podobno bowiem Lipińska zapoczątkowała seksualną rewolucję w naszym kraju. Gdzie są jednak jej skutki, czym się objawia i jakie będą jej efekty – również nic na ten temat nie wiem. Wiem tylko, że sama autorka o tej rewolucji wspominała. Jak również o tym, że jest feministką XXI wieku. Ciekawe. W przeciwieństwie do samej książki, którą zmęczyłam, bo uparłam się, by ją przeczytać. Bo widzicie… 365 dni bez cenzury to naprawdę głośny tytuł, a dla każdego portalu kilkalność to bardzo ważna sprawa. Pomyślałam więc, że ja się zmęczę, Wy przeczytacie, statystyki podskoczą, a dodatkowo być może oszczędzę komuś czasu i cierpienia. Można więc powiedzieć (albo zaśpiewać), że ta recenzja jest pisana… może nie dla pieniędzy, ale dla wyświetleń. Odpaliłam zatem czytnik, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać…
Massimo Torricelli to przystojny, młody włoski mafiozo,
który cudem unika odejścia na tamten świat. Po oberwaniu kulą, błądząc na
granicy życia i śmierci, ma wizję. W wizji tej widzi kobietę. I od tej pory
wmawia sobie, że to kobieta jego życia, że na pewno istnieje naprawdę i że on
ją w końcu znajdzie. A w zasadzie to ona jego, bo on jej jakoś specjalnie
szukać nie zamierza. Ale, ale! – wcale nie siedzi bezczynnie. Zatrudnia utalentowanego
malarza (a może porywa tego, kto tworzy portrety pamięciowe przestępców?), a
ten tworzy jeden za drugim mnóstwo obrazów opartych na wizji Massima,
przekazanej artyście. Nie możecie się nie domyślić, że kobietą, którą Włoch
ujrzał, niemal wyzionąwszy ducha, jest główna bohaterka. Ale do niej jeszcze
dojdziemy. Najpierw pochylmy się chwilę nad osławioną sceną gwałtu, której
publika w większości zdzierżyć nie może, a Lipińska broni… jak może. Nasz
włoski ogier leci prywatnym samolotem i w oko wpada mu stewardessa. Normalna
sprawa. Bierze ją więc bez słowa za rękę, wpycha do toalety, po czym każe
klęknąć i na siłę wpycha jej swojego penisa do ust, aż ta zaczyna się dusić. 365 dni chomikuj pdf Tak w skrócie prezentuje się pierwsza „scena erotyczna” w książce 365 dni.
Autorka pyta: gdzie tu gwałt? No cóż… jako feministka, w dodatku XXI wieku,
powinna doskonale wiedzieć, że sprzeciw to nie tylko głośne i wyraźnie
wykrzyczane „Nie, nie chcę seksu, idź pan stąd”. Akcesoria do książek Aliexpress A gwałt jest na przykład
tutaj:
Patrzyłem w jej oczy, była przerażona.
Jak również tutaj:
Nie wiesz, co cię czeka, pomyślałem i wsadziłem go [penisa – przyp. red.] aż do samego końca, przytrzymując jej głowę tak, by nie miała możliwości ruchu. Poczułem, jak się krztusi, natarłem jeszcze głębiej. O tak, lubiłem, kiedy z przerażeniem otwierały oczy, jakby naprawdę sądziły, że zamierzam je udusić.
I jeszcze tutaj:
Czułem, że nie może oddychać, po chwili zaczęła walczyć,
więc złapałem ją mocniej. Dobrze! Jej paznokcie wbiły się w moje nogi, najpierw
próbowała mnie odsunąć, a później okaleczyć, drapiąc. Lubiłem to, lubiłem,
kiedy walczyły, kiedy były bezradne wobec mojej siły.
Nie, te cytaty nie pochodzą z książki Zwierzenia seryjnego
gwałciciela czy innych Wyznań zwyrodnialców. Tak, te cytaty pochodzą z książki
erotycznej Blanki Lipińskiej – feministki XXI wieku. Tak bardzo chciałam w tym
momencie lektury walnąć nią o ścianę i nigdy do niej nie wracać. Ale po
pierwsze szkoda mi było i ściany, i czytnika, a po drugie: słowo się rzekło.
Zwłaszcza że po tej scenie wiedziałam, że będę chciała tę „powieść”
skrytykować. A ja nie lubię krytykować czegoś, z czym do końca się nie
zapoznałam. Wyjątek zrobiłam tutaj, ale wiadomo, jak to jest z wyjątkami.
Czytałam więc dalej. A dalej to różnie bywa, bo raz podczas lektury było mi
niedobrze, raz chciało mi się śmiać, a raz czytałam jak maszyna, bo to, co
działo się w książce, było mi po prostu totalnie obojętne. Chciałam, żeby po
prostu się to skończyło. ~` https://vk.com/public195671735
Do Włoch, na Sycylię, wybrała się z chłopakiem i
zaprzyjaźnioną parą Laura Biel – kobieta niezależna o małym biuście. No co? Tak
często autorka o tym wspomina, że tylko to utkwiło mi w głowie. Kiedy Laura
przebiega przed samochodem Włocha, to on niemal dostaje zawału i orgazmu
jednocześnie, bo okazuje się, że jest to kobieta z jego wizji. Dlatego
postanawia ją śledzić, następnie porywa i daje jej 365 dni na to, aby ona się w
nim zakochała. Jeśli spróbuje uciec wcześniej, on zrobi coś jej rodzinie. A
ponieważ Laura z małym biustem widziała, jak Massimo z grubym penisem dokonuje
egzekucji na jednym ze swoich pracowników, wie, że z nim nie ma żartów. Potem
idą razem pod prysznic i Laura nie może napatrzeć się na penisa Massima. No i
chyba wtedy się w nim zakochuje. W Massimie. W penisie zasadniczo też. Chyba…
bo jakoś trudno mi sprecyzować, kiedy to się dokładnie stało. Potem następuje
korowód zbliżeń i odpychań bohaterów, pomiędzy którymi Laura mdleje. Bo ma
chore serce. Pomiędzy tymi omdleniami mamy mnóstwo zakupów, bo autorka ma
ogromną potrzebę, żeby pochwalić się znajomością marek. Massimo imponuje więc
Laurze zarówno zawartością bokserek, jak i portfela. Mamy zatem zakupy,
omdlenia, biznesowe spotkania, na których kobieta uparła się, żeby wkurzać
Włocha (już się nie martwi, że ten zabije jej rodzinę), połykanie spermy,
którego już nie chciało mi się liczyć, kłótnie i pogodzenia. I znowu omdlenia.
I połykania.
Jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów, zarówno pierwszo-, jak
i drugoplanowych, to jest ona straszna. Postaci są po pierwsze płaskie, a po
drugie tak stereotypowe, że aż zgrzyta to między zębami. Ona w zasadzie myśli
tylko o zakupach i markowych rzeczach, no i o seksie, on myśli tylko o seksie i
swoich mafijnych sprawach (chyba), bo poza pierwszą sceną do głowy Massima nie
mamy już wglądu. W zasadzie wszystkie kobiety, jakie poznajemy na kartach 365dni ebook pdf docer, są takie same: niesamowicie dbają o swój wygląd, mężczyźni to dla nich
źródło fizycznej przyjemności i pieniędzy (oczywiście muszą być przystojni), no
i każda z nich na kilometr rozpozna buty z najnowszej kolekcji Prady (czy innej
drogiej marki). A Massimo przez 80 procent książki zaciska szczęki ze złości.
Człowiek ów musi cierpieć na permanentny szczękościsk. Może stąd ta obsesja, by
kobiety w jego otoczeniu nie miały kontroli nad tym, co się dzieje w ich
ustach.
Pani Blanka Lipińska określa się feministką XXI wieku. Tak
tylko przypominam.
365 dni ebook download A mężczyźni? Wszyscy z nich to tak zwane psy na baby.
Wszyscy są do tego szarmanccy, uroczy i umięśnieni. No, chyba że chodzi o
byłych facetów Laury. Ci stanowią oczywiście zbiorowisko typów spod ciemnej
gwiazdy – narkomani, męscy bokserzy. Genialny włoski fryzjer to oczywiście gej.
Najlepsza przyjaciółka Laury, Olga (pseudonim Olo), urwała się chyba z filmu
Galerianki 10 lat później. Jest utrzymanką bogatych mężczyzn, z którymi sypia w
zamian za dobra materialne, przeklina na potęgę, normalnych słów używając
sporadycznie, i taka z niej wiecie… świruska jak Mariolka z Paranienormalnych.
Może jednak urwała się z filmu Patryka Vegi?
Pani Blanka Lipińska określa się mianem feministki XXI
wieku. Pamiętacie?
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy tym, jak wyglądają
kobiety w powieści 365 dni. Jakie są, co cenią, o czym myślą i marzą. Aby się
temu przyjrzeć, skupmy się na tej, która w powieści wiedzie prym, czyli Laurze.
Wybrałam sobie dwa cytaty, którymi koniecznie muszę się z Wami podzielić.
Pierwszy z nich pochodzi z czasów, kiedy Laura jeszcze nie wiedziała, że
istnieje ktoś taki jak Massimo – ktoś, kto ją porwie, będzie szantażował aż do
wybuchu wielkiej miłości. Ten opowiada o priorytetach.
Martina nie było obok, ból głowy minął, a z otwartego okna
dobiegały dźwięki zabawy na basenie. Mam wakacje, więc muszę wstać i się
opalić.
Nie będę tego komentować. Tym bardziej że następny cytat
również opowiada o priorytetach. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Tutaj będzie
spoiler, więc jeśli zależy Wam, żeby samemu odkrywać pasjonujące przygody
Massima i Laury, pomińcie to, co zamazane.
Kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży. Być może wcale tego
nie planowała, ale również nie jest tak, że tego dziecka nie chce. No to o czym
będzie myśleć? O co będzie się martwić? Czy dziecko jest i będzie zdrowe? Nie.
Czy dobrze zniesie ciążę i wszystko będzie w porządku? Nie. Czy uda jej się utrzymać
dziecko? Czy poradzi sobie w roli matki? Czy wychowa dziecko na dobrego
człowieka? Nie. Po stokroć nie. Okazało się, że niewiele wiem o prawdziwych
zmartwieniach ciężarnych kobiet.
… przypomniałam sobie, że jestem w ciąży. Boże, co za
dramat, pomyślałam, jeśli każde obciąganie ma kończyć się rzyganiem, chyba
przez najbliższe miesiące nie będę tego robić
.
Boże, co za dramat!
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawiła, że zaczęłam się
zastanawiać, czy Blanka Lipińska zrobiła tak kiepski research, będąc tak pewną
swojej wiedzy, czy włoscy lekarze po prostu uczą się innych rzeczy, a może w
ogóle włoska medycyna dokonała przełomowego odkrycia, które ujawnione zostało
na kartach 365 dni książka online ? Nie będę jednak zagłębiać się w szczegóły. Nie będę psuć
Wam tej fantastycznej zabawy…
Blanka Lipińska stwierdziła, że nie jest ona Olgą Tokarczuk
i nie tworzy literatury ambitnej, tylko taką, która ma przynieść czytelnikom
rozrywkę. Świetnie, dobrze, że ma świadomość tego, jak daleko jej twórczość
stoi od prozy ambitnej, ale literaturę rozrywkową i lekką również można tworzyć
dobrze i ze smakiem. A za smak nie uważam stronienie od seksu. Problem jednak w
tym, że 365 dni jest powieścią złą, nawet jeśli zapomnimy o scenie gwałtu i o
tym, jak przedstawiane są w niej kobiety, mężczyźni, związki i w ogóle świat.
Sęk w tym, że książka Lipińskiej jest po prostu napisana bardzo źle. Zdarza
się, że sięgam po literaturę mniej ambitną, zdarzało mi się czytać erotykę
(Małe ptaszki Anaïs Nin), mam w swojej biblioteczce tytuły, które zaliczam do
guilty pleasure (Saga o Ludziach Lodu) i w swojej kategorii są to książki,
które po prostu dobrze, szybko i lekko się czyta – nieważne, czy autorzy mieli
w planach pretendować do Literackiej Nagrody Nobla. Świetnym przykładem na
lekką literaturę, która niekoniecznie musi być ambitna, jest twórczość
uwielbianej przeze mnie Fannie Flagg. Autorka takich książek jak Smażone
zielone pomidory, Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie pójdę do nieba czy
Babska Stacja potrafi tworzyć lekkie powieści, przy których lekturze zapominamy
o otaczających nas kłopotach. Blanka Lipińska tego nie potrafi. 365 dni czytało
mi się ciężko, opornie, jak po przysłowiowej grudzie. Nie mogłam oprzeć się
wrażeniu, że tej książki nie pisała pisarka, tylko człowiek, który nigdy
wcześniej nie miał styczności z literaturą. Nie ma tu miłości do języka, nie ma
sympatii do bohaterów, nie ma nawet za bardzo szacunku do czytelnika, bo fabuła
jest miałka, wątki płytkie, a wszystko wtórne i niepociągające. Myślę, że
dialogi mogłyby spokojnie stanąć na ringu z tymi, jakie spotkamy w filmach
Patryka Vegi, choć żadnego nie widziałam, a porównanie to opieram jedynie na
puszczanych w kinach zwiastunach, które chcąc nie chcąc – oglądałam.
Stereotypowość bohaterów, fabularne głupotki i styl, który uwiera czytelnika, nie
zachęcają ani do skończenia tej powieści, ani tym bardziej do sięgnięcia po
kolejne. Tak – są jeszcze dwie części. Hurra.
Lipińska stwierdziła, że swoją powieścią rozpoczęła
rewolucję seksualną Polek. Czy uważa się za Michalinę Wisłocką? A może za Virginię
Johnson? Nawet jeśli, to jest w tym przekonaniu jedyną lub jedną z nielicznych.
No, chyba że rewolucja ta opiera się na opisie spermy spływającej po gardle
głównej bohaterki co kilkanaście stron. I pod warunkiem, że Blanka Lipińska
żyje w przekonaniu, że Polki nie wiedzą, co to seks oralny, a ona właśnie
otworzyła im oczy. I gardła.
365 dni to powieść, która nie zasługuje na tak długą recenzję. Tak to już jednak jest, że czasami o tym, co nam się nie podobało, pisze nam się lepiej, sprawniej, szybciej. Czasem nawet z niekłamaną przyjemnością –choć to niesprawiedliwe i niemiłe. 365 dni mobi chomikuj do pobrania to powieść, która odstręcza i zniechęca. Zniesmacza i czasami rozśmiesza. Zastanawiam się, jak wyzwolona i wyjątkowa musi czuć się Blanka Lipińska, skoro uważa, że to, co napisała, jest szokujące dla Polaków, że powinno być rewolucją i wyzwoleniem, ale że, jak przyznała w jednym z wywiadów, Polska nie była gotowa na Lipińską. Nie bardzo rozumiem, co miała na myśli. Wyuzdanego seksu czy po prostu seksu jest teraz wszędzie pełno. W serialach, filmach, książkach, programach typu reality show… Nie, książka Lipińskiej nie szokuje, nie łamie tabu, nie wyrasta ponad swoje czasy. No chyba, że szokować miała głupotą i pochwałą dla pewnych zachowań, które zwłaszcza teraz, w XXI wieku są tak bardzo na celowniku – słusznie zresztą. Ale chyba nie o to autorce chodziło… Nie, to nie jest tak, że Polska nie była gotowa na Blankę Lipińską. Myślę, że Blanka Lipińska nie była gotowa na literaturę. I możliwe, że nigdy nie będzie. Co więcej – jeśli autorka sądzi, że to, o czym pisze, jest dla Polek seksualnym wyzwoleniem i rewolucją, to jakież jej życie (erotyczne) musi być ubogie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz